Mikołajkowy „PREZENT”...
A no nadszedł sobie grudzień i coś nowego nadeszło...
A mianowicie zbliżają się święta i drechy „myślą”, że z tej okazji mogą sobie robić co chcą. Bo siedzę sobie ostatnio w barze i nagle przylatuje kumpel i mówi, że trzy paskowce się zebrały pod barem i chcą komuś skopać dupę. No niestety nie wyszło im. Koleja próba powtórzyła się dwa dni później, ale jak zwykle im nie wyszło (normalka). Zastanawialiśmy się na początku co jest przyczyną tych nagłych „nalotów łysych”. W końcu rozjaśnił nam ją jeden drech, któremu kumpela przywaliła jego własną pałką (buehehehe XD ). A brzmiało to mniej więcej tak: „ A Ty nie pamiętasz co było Jok temu w paJku? KuJfa, kuJfa.... Jak nas jeden od was pogonił? KuJfa...” Lałyśmy po nogach. Nie ma to jak refleks drecha i żeby jeden metalek pogonił kilku drechów w paJku. W końcu doszłyśmy do wniosku, że to musiał być Frędzlu i jak tylko zjawił się w barze zaczęłyśmy na niego najeżdżać.
M: „Musiałeś go gonić po tym paJku?!?!”
F: „No bo szedłem przez paJk, to po czym miałem go gonić jak nie po paJku?!?!”
M: „Trzeba było go pogonić GJunwaldzką!”
F: „No ale co ja Ci na to poJadzę, że on był akuJat w paJku?!?!”
M: „No to masz nauczkę, żeby nie chodzić przez paJk!”
F: „No to któJędy ja mam chodzić, jak nie przez paJk?!?!”
M: „A no nie wiem... PopieJdolonie to wszystko!”
DJesik od paJka dostał znowu wczoJaj w moJdę.
A dziś był niby Mikołaj! Niby, bo ja nic nie dostałam! Nie piszę tu o kawałku węgla (bo to cenny surowiec naturalny), ale nawet byle jakiego badyla zerwanego gdzieś po drodze (co mógłby imitować rózgę) NIE DOSTAŁAM!
Rozliczymy się w przyszłym roku tłusta, czerwona, siwa, latająca dupo!
I tym cudownym mikołajkowym akcentem kończę dzisiejszą notkę.
P.S. Jak ten dres miał być prezentem mikołajkowym, to ja nie chcę nigdy więcej w życiu żadnych prezentów!