Odszedł...
13 grudnia było w naszym liceum inaczej już zwykle. Po korytarzu nikt nie biegał. Nie było słychać żadnych śmiechów. Wszyscy wyglądali inaczej.... Ze łzami w oczach w czarnych strojach. W szatni jak nigdy panował totalny mrok. Uczniowie dziś nie przesiadywali w niej na papierosku. Na całym parterze mrok. Tylko w oddali w jednej z szatni czerwony blask znicza odbijający się w lamperii. Kogoś zabrakło. Jak mógł... DLACZEGO?! Tego niestety już nikt z nas się nie dowie...
Staramy się wrócić do normalności, ale jakoś nie wychodzi. Zawsze znajdzie się coś, co go przypomni. Wykreślone imię i nazwisko w dzienniku, gdzieniegdzie nie zdarte klepsydry, podziękowania za udział w pogrzebie od rodziny, imię i nazwisko wiszące na tablicy osiągnięć sportowych, sprawdzone tak niedawno kartkówki i sprawdziany (jeden z nich leżał nawet na samym szczycie sterty naszych wypocin) i nieznośne uczucie pustki z brakiem czyjegoś śmiechu na przerwie.
W mieście jeden most, który wygląda inaczej. Stoją na nim znicze, które z daleka dają znać o jakiejś strasznej tragedii...
Dnia 11 listopada 2006 roku, przeżywszy 18 lat i 3 miesiące zginął śmiercią samobójczą Szymon S.
To boli...