Latawiec, bo ciągle gdzieś lata
Pierwsza notka w tym miesiącu. Zwlekałam z nią, bo mi ciągle czasu brakowało. 2 tygodnie temu w sobotę byłam w Katowicach w Kamiennej, a potem impreza się przeniosła do Małej w Sosnowsi. Działo się dużo, ale opisywac nie będę, bo nie mam czasu. W piątek byłam z Rudziakiem w Kamiennej na piwie. Ale biedna załapała doła, bo do baru przyszedł facet z którym dopiero co zerwała. Tak więc wyszłyśmy sobie przed bar pogadać, aż tu nagle podchodzi do nas takich dwóch ziąmali i się pytają czy zechcemy się z nimi napić piwa. W sumie to dlaczego nie... Ale wypiłyśmy tylko jedno piwo na pół i wróciłyśmy do baru. Wtorek o 16 Rudziak znowu pisze, że ma doła, więc pomysł, że jedziemy do Katowic się spotkać (bo Rudziak jest z Dąbrowy), wylądowałyśmy w Inkubatorze na kawie. Tak nam się dobrze gadało, że zamiast wrócić do domu o 21, to byłam po 22. Coś za bardzo się ostatnio szlajam po tych Katowicach.... Matura próbna już blisko, bo 15, 16 i 17 listopada, a ja nawet nie zajrzałam do ksiązki od biologii z pierwszej klasy. Jakoś tak do mnie za bardzo nie dociera słowo matura. Zamiast trząść się ze strachu i zabierać się do nauki, to mnie ogarnia sen i jeszcze większe lenistwo. A tak na marginesie to mój temat na maturę ustną z polskiego brzmi: „Rozważ problem funkcjonowania motywu winy i kary w różnych epokach literatury”. Jeśli ktoś mógłby mi poradzić jakieś ksiązki pozaprogramowe (czyli nie będące lekturami szkolnymi), to byłabym bardzo dźwięczna. A i od kilku dni jest mi nie dobrze. Mam okropny odruch wymiotny. Co jakiś czas cofa mi się coś z żołądka do gardła i w żadnym wypadku nie jest to przyjemne uczucie. A dlatego o tym piszę, bo znowu mam ten odruch.... Tak więc idę spać lub wymiotować (tylko nie wiem co pierwsze). Narazie