Pada deszcz, pada deszcz...
Wczorajszy dzień spędziłam z Gohą. Pojechałyśmy do sklepu poszukać dla niej kurtki. Takowe odzienie znalazło się tylko w jednym sklepie. Wybrała 4 do przymiarki. Godzinę chyba siedziałam z nią w przebieralni i doradzałam kurtkę. Na korytarzu liczny tłum ludzi chcących coś przymierzyć, a my głupio pierniczyłyśmy o cyckach i dupach. Oczywiście rzeczą niemożliwą byłoby to, że nikt nic nie słyszał! Kurtkę kupiłyśmy bardzo ładną w kolorze ciemnego beżu podchodzącego pod jasny brąz. Po przyjechaniu ze sklepu poszłyśmy do parku na pogaduchy. Było to po 19 godzinie, a z parku zebrałyśmy się koło 21.30. Było zajebiście!
Dzisiejsza pogoda zrobiła mnie za to w chuja! Tak właśnie w chuja! O! Mieliśmy rajd szkolny pod nazwą „rajdu kościuszkowskiego” (jako, że jest patronem naszego liceum) na każdym przystanku czy tam punkcie (jak kto woli) miały być zadawane pytania związane z owym wielkim człowiekiem. Do miejsca startu (było ono na jakiś łąkach) były dobre 3 km, które szliśmy w deszczu. Oczywiście klasy miały wyruszać jedna po drugiej z 5 minutowymi odstępami. Na 10 klas moja była kurwa ostatnia. W czasie owego oczekiwania na naszą kolej spotkało nas: 2 razy padał grad, 4 razy padał deszcz i chyba z 2 razy przyświeciło słoneczko. Kiedy już mieliśmy iść pani wychowawczyni wkurzyła się, poszła na pierwszy punk i powiedziała ,że my idziemy do domu. (BARDZO KURWA WCZEŚNIE O TYM ZADECYDOWAŁA!) W drodze powrotnej (tą samą którą przyszliśmy) oczywiście padał deszczyk...
Chce, a nawet żądam, więcej takich rajdów w taką pogodę! (NIE MA CHUJA WE WSI! NIGDY WIĘCEJ! TO BYŁ PIERWSZY I OSTATNI RAJD W MOIM ŻYCIU!)
Dopisane: 13.05.2005 14:57
Od wczoraj od godziny około 13 do teraz nie spadła ani jedna kropla deszczu (KURWA!)