Oj działo się, działo....
Starość nie radość, a młodość nie wieczność.
Niedawno (czyli 12.07) miałam swoje 17 urodziny. Nie mogę powiedzieć, że czuje się z tego powodu: stara czy mądrzejsza (zawsze się głupie dziecko było). Z tej okazji obaliłam rano ze znajomą % trunek o nazwie Comandos. Po południu zjawił się zaproszony przeze mnie kuzyn (dostałam od niego pyszne czekoladki ^^) i razem obaliliśmy białe Martini. Po nim przyszła do mnie na noc owa znajoma, z która to rano spożyłam % napój. I tak siedząc u mnie stwierdziłyśmy, że jeszcze nam mało (No, bo co to jest „nic”? Comandos na dwie!). Więc postanowiłyśmy zakupić jeszcze jedną butelkę, tego wybornego wina i udać się w spokojne miejsce na opróżnienie zawartości przezroczystej butelki.
Następnego dnia osoba odpowiedzialna za drastyczną zmianę humoru „zapłaciła” mi za to, co zrobiła. Bez większych czy mniejszych szczegółów, bo jeszcze by mnie ktoś podkablował i po mnie =P
No a wczoraj… A wczoraj byłam na karaoke u kumpla w domu =] Dacie wiarę, że JA SPIEWAŁAM*. Najlepiej wychodziły nam piosenki te najbardziej znane i zrąbane typu: czerwone korale, widziałam orła cień, itp. Potem siostra zrobiła mi awanturę, bo tak trochę późno mi się wróciło, tzn. koło 23.30…
A dzisiaj chłopaki z karaoke urządzają sobie jakąś fantastyczną zabawę w pewnym parku. Relacje z niej być może zdam następnym razem.
Trzymta się!
*W tym karaoke nie chodziło o ładne śpiewanie, tylko o jak najgłośniejsze darcie mordy.