Kawa wieczorową porą
Korzystając z przerwy w nauce między robieniem krzyżówki z PO na temat pierwszej pomocy, a wchłanianiem wiedzy na jutrzejszy sprawdzian z fizyki jądrowej (nie chodzi tu o genitalia męskie w żadnym wypadku) postanowiłam napisać notkę.
W pokoju unosi się zapach 4 ślicznych kwiatków, które dostałam wczoraj z okazji dnia kobiet. Owe kwiatki stoją w dużej szklance z browaru Żywiec na jasnobrązowym biurku pośród kubeczków z kredkami, ołówkami i pisakami. Popijam też kawę (trochę ostygniętą, ale w sumie to dobrze, bo jej aromat w połączeniu z wonią tych kwiatów mógłby przyprawić mnie o mdłości), która ma mnie trochę rozbudzić przed ciężką nocą absorbowania mądrości również w języku radzieckim na temat jakiejś restauracji lub teatru bodajże Mariackiego czy jak mu tam...
Panoszy się wirus H5N1i w sumie powinnam nie wychodzić z domu bez kombinezonu ochronnego, ale znajomy mnie przekonał, że ZŁEGO DIABLI NIE BIORĄ... Nie wiem czy mam się cieszyć z tego faktu i nie wiem czy powinnam mu przywalić za te słowa. To brzmi jak komplement czy obraza?
Świat się zmienia i ludzie też. W sobotę dowiedziałam się o kilku rzeczach, które zdecydowanie zmieniły mój pogląd na to co się dzieje i na ludzi. W sumie to mogę stwierdzić, że ZGŁUPIAŁAM!
I założyłam się z kumplem! O co to nie napiszę, ale stawką jest tu: NALEWKA i UCIĘCIE MI OBU RĄCZEK! Także trzymajcie kciuki, a ja spadam do nauki. Howk!
P.S. Irytuje mnie ta pogoda. Kiedy już praktycznie nie ma ani grama śniegu ni lodu na chodniku, nagle nawali mi tyle białego gówna, że ma się ochotę kogoś zabić...