Rytytyty
Pogoda najnormalniej w świecie robi nas w chuja. Wychodzę z domu – świeci słońce, idę 300 metrów dalej – zaczyna padać deszcz. Po prostu chamstwo.
Zaczyna się rok szkolny. Jak sobie pomyślę o maturze, to zaczyna mnie boleć brzuch. Obiecałam sobie, że przez wakacje przeglądnę podręcznik od biologii z pierwszej klasy i...
No właśnie, skończyło się na obiecywaniu. Za to w środę przez 4 godziny dokręcałam swoje odrosty od dredów. Nie czuję palców u lewej ręki, które są podziurawione przez szydełko jak sito. Oczywiście nie obyło się bez wbicia szydełka pod paznokieć i fontanny krwi... Prawa ręka jest mniej poszkodowana. Napierdziela mnie w niej tylko nadgarstek i zrobił się odcisk od szydełka na serdecznym palcu. Mam nadzieję, że do następnego dokręcania nauczę kogoś jak to się robi i to ta osoba będzie mi je dokręcała. Ktoś chętny?
Czas swobody i nieróbstwa dobiega końca. Za dwa tygodnie wraca siostra i do tego czasu muszę wysprzątać na błysk całe mieszkanie i do tego umyć okna (tylko kurwa jak, skoro ciągle pada =/ ). A za załatwienie jej studiów zażądam 7,5% zysków (ja chciałam 10, ale wujek mówił 5, to poszliśmy na kompromis =P ). Za darmo w dzisiejszych czasach, to nawet po mordzie dostać nie można...